Absolwenci Nowodworka 1978.
|
Ostatnie zmiany: |
Spis treści: Informacje klasowe
Inne strony o I LO Rekomendacje kulturalne o kanale RSS |
Wywiad z Henrykiem Go³êbiewskim Kulisy nr 44(2341) Joanna Krupa "Raj. Jaki to raj, kiedy dzi¶ jest, a jutro go nie ma" - to zdanie zyska³o ju¿ charakter symbolu. Filmowy Edi ma skomplikowane ¿ycie, ale cieszy siê z tego, ¿e jest. Henryka los te¿ nie oszczêdza³, ale wcale nie ma mu tego za z³e. - Kto¶ mnie pyta, co ty masz za ¿ycie? A ja mu na to: nie wa¿ne jakie. Grunt, ¿e swoje - u¶miecha siê Henryk Go³êbiewski, który stworzy³ niezwyk³± kreacjê w filmie Piotra Trzaskalskiego. "Edi" ma du¿e szanse na nominacjê do Oscara. Na festiwalu filmowym w Gdyni "Ediego" uhonorowano a¿ piêcioma nagrodami. Film zdoby³ g³ówn± nagrodê podczas 18. Warszawskiego Festiwalu Filmowego w konkursie "Nowe Filmy - Nowi Re¿yserzy". W ubieg³ym tygodniu zosta³ oficjalnie zg³oszony jako polski kandydat do Oscara 2003 w kategorii "Najlepszy film obcojêzyczny". - Za¿artowa³em kiedy¶, ¿e Henryk Go³êbiewski bêdzie Bogus³awem Lind± filmu "Edi" - mówi re¿yser Piotr Trzaskalski. - ¿e spe³ni tak nieprawdopodobn± rolê motoryczn±, ¿e pierwsze zainteresowanie filmem bêdzie wynika³o z powrotu Henia do kina. I tak siê sta³o. Mam nadziejê, ¿e sam film mu siê odp³aci³, daj±c bardzo pozytywny komunikat zwrotny. Chyba jeste¶my wiêc kwita, je¶li chodzi o wzajemne zwrócenie uwagi na p³aszczy¼nie Henryk - Edi, Edi - Henryk. Henryk Go³êbiewski jako dziecko wyst±pi³ w kilkunastu filmach: "Abel, twój brat", "Wakacje z duchami", "Podró¿ za jeden u¶miech" czy "Stawiam na Tolka Banana". Krytycy byli nim zachwyceni: "Sepleni±cy, ry¿y Henio jest jak z ¿ycia (...)" - pisano w 1970 roku w "¯yciu Literackim". Wró¿ono mu wielk± karierê, obiecywano role u najwiêkszych polskich re¿yserów. Ale potem Henio znikn±³. Po 25 latach wraca w roli tytu³owej i od razu podbija wszystkie serca. Ludzie wychodz± z kin zap³akani, wzruszeni i przekonani, ¿e na ¶wiecie pe³nym z³a mo¿na jeszcze byæ dobrym. A wszystko to za spraw± aktora-naturszczyka, który na ¿ycie wci±¿ zarabia jako ochroniarz na parkingu. - Nigdy nie uczy³em siê graæ. Mówiê tak jak mówiê, ruszam rêkoma tak jak na co dzieñ - przyznaje Henryk Go³êbiewski. Casting przy trzepaku Pochodzi z rodziny robotniczej. Ojciec by³ brygadzist± w ¯elbecie i malarzem pokojowym, matka zajmowa³a siê dziewiêciorgiem dzieci. Henio by³ najm³odszy. Urodzony w 1956 roku, w ramach pomocy partii rodzinom wielodzietnym, za ojca chrzestnego mia³ mieæ samego Józefa Cyrankiewicza. Skoñczy³o siê jednak na tym, ¿e Go³êbiewscy dostali z przydzia³u kilka paczek z ubraniami i czekolad±. A ma³ego Henia trzyma³ do chrztu kierowca Cyrankiewicza. W domu nigdy siê nie przelewa³o. Nie jeden raz Go³êbiewski musia³ prosiæ o zapomogê albo braæ nadgodziny. A i tak na luksusy nie starcza³o. Do 13. roku ¿ycia Henio wychowywa³ siê na podwórku na warszawskim Mokotowie. W kwadracie, miêdzy Alejami Niepodleg³o¶ci, Madaliñskiego, £owick± i D±browskiego. Ka¿dego dnia, kiedy wraca³ ze szko³y, rzuca³ w k±t tornister, chwyta³ skibkê chleba i kawa³ kie³basy i ju¿ go nie by³o. Na podwórku siedzia³ do wieczora. - Nie mieli¶my ¿adnych rozrywek, podwórko to by³o ca³e nasze ¿ycie. Czasami kopali¶my pi³kê, czasami strzelali¶my z procy do go³êbi. A czasem po prostu siedzieli¶my na trzepaku i gadali¶my - wspomina. By³o ich trzech - Henio, Grochówa i Barszczyk. Dzieñ w dzieñ bili siê z "ubowcami", czyli dzieæmi pracowników Urzêdu Bezpieczeñstwa. Po ¶wiêtach mieszkañcy zrzucali na podwórko wyschniêt± choinkê i tymi choinkami dostawali po grzbiecie ubowcy. - W piwnicy trzymali¶my fajerwerki. Tyle tego by³o, ¿e spokojnie by¶my wysadzili dom w powietrze. Poczucie, ¿e s± te fajerwerki, dawa³o nam przewagê nad ubowcami. Ale jakby rodzice siê dowiedzieli, to by¶my dostali baty - u¶miecha siê. W domu u Go³êbiewskich zawsze by³ t³um. Dziewiêcioro dzieciaków, dwójka doros³ych i pies. - Pies by³ mój, nazwa³em go Gumi¶. Taki kundelek by³, ale najm±drzejszy na ¶wiecie. Kiedy którego¶ razu zagin±³ - oczy sobie wyp³aka³em. By³em przekonany, ¿e kto¶ go ukrad³, bo to by³ najbystrzejszy psiak na podwórku. Pewnego dnia przy trzepaku podszed³ do niego s±siad. By³ to Janusz Nasfeter, re¿yser. - Zapyta³, czy nie zechcia³bym zagraæ w jego filmie. Zapyta³em, co bêdê musia³ robiæ. A on mi na to, ¿e zagraæ siebie. No to poszed³em. Trochê dla zgrywów, bo kto by pomy¶la³, ¿e ja, Henio-rozrabiaka, bêdê w kinie - wspomina dzisiaj. Balon p³acze Na eliminacje do filmu "Abel, twój brat" posz³a du¿a grupa ch³opców. Henio za³apa³ siê od razu. Re¿yser powierzy³ mu rolê Balona, przywódcy szkolnej bandy znêcaj±cej siê nad nowym uczniem - Karolkiem. Kiedy w koñcu Karolek umiera na zapalenie opon mózgowych, na pogrzebie Balon trzyma w rêku kwiatki i p³acze. Ta scena sprawi³a Heniowi najwiêksz± trudno¶æ. Za nic na ¶wiecie nie chcia³ publicznie siê rozp³akaæ, bo wtedy straci³by honor w oczach kolegów. Nasfeter posun±³ siê wiêc do oszustwa. Powiedzia³ ch³opcu, ¿e przed chwil± by³ telefon, ¿e matka Henia nie ¿yje. Kiedy wybuch³ szlochem, re¿yser w³±czy³ kamerê. - D³ugo nie mog³em mu tego wybaczyæ. By³em z³y jak diabli. Przez kilka godzin nie chcia³em siê do niego odezwaæ. Ale w koñcu z³o¶æ przesz³a, a potem okaza³o siê, ¿e na podwórku wcale nikt siê ze mnie nie ¶mieje. Za jeden dzieñ Henio bra³ 375 z³otych. Je¿eli pomno¿yæ je przez czterdzie¶ci - bo tyle krêcono film, to wychodzi³o na czysto 15 tysiêcy. Ojciec zarabia³ cztery razy mniej. Za pieni±dze, które zarobi³ Henio, Go³êbiewscy kupili pralkê i podremontowali stó³, na którym wieczorami ca³a rodzina gra³a w cymbergaja. - Dla siebie nie zostawi³em nic - przyznaje dzisiaj. Potem by³ serial "Podró¿ za jeden u¶miech". Zagra³ Poldka, spryciarza, który potrafi wyj¶æ ca³o z ka¿dej opresji. Partnerowa³ mu Filip £obodziñski jako Dudu¶. - Ten film najmilej wspominam, bo zwiedzi³em prawie ca³± Polskê. Do dzisiaj pamiêtam scenê nad jeziorem z Murzynem, który mówi³: Mnaba ciê zje¶æ. Potem te¿ by³o zabawnie: gdy wyruszyli¶my z Grochów± i Barszczykiem na Mazury, nie musieli¶my nawet ³apaæ stopa. Samochody same siê zatrzymywa³y, a kierowcy pytali, gdzie chcemy za "ten jeden u¶miech" dojechaæ. Ale popularno¶æ w tamtych czasach wcale nie okaza³a siê dla Henia rarytasem. Mia³ problemy z dziewczynami, nie chcia³y chodziæ z nim na randki, twierdz±c, ¿e "wszyscy aktorzy to podrywacze". Henio pod numerem 162 W "Stawiam na Tolka Banana", ekranizacji powie¶ci Adama Bahdaja, zagra³ "Cegie³kê". Mimo przygody z filmem, tak na powa¿nie Henio nie my¶la³ o karierze aktorskiej. Poszed³ do szko³y zawodowej, szkoliæ siê na ¶lusarza narzêdziowego. - Potem przeszkodzi³o mi wojsko. Powiedzieli, ¿ebym nie robi³ z siebie wariata, bo oni takich jak ja - aktorów znaj± i siê od s³u¿by nie wymigam. No to ods³u¿y³em, co Polsce siê nale¿y. W roku 1977 zagra³ jeszcze w filmie o gitowcach "Nie zaznasz spokoju". A pó¼niej pozna³ Mirkê. Zrezygnowa³ z grania. Po¶wiêci³ siê budowie domowego ogniska na warszawskim Goc³awiu. Kiedy wszyscy pytali go, dlaczego nie gra, odpowiada³, ¿e jest zakochany. Nie wstydzi siê tego, w jaki sposób zarabia³ na ¿ycie. Przez wiele lat pracowa³ w brygadach remontowo-budowlanych. Przez osiemna¶cie miesiêcy by³ nawet na kontrakcie w enerdowskiej elektrowni, a pó¼niej w Moskwie. ¦mieje siê, ¿e nie ma chyba zawodu, którego by nie wykonywa³. Pracowa³ jako malarz, stolarz, szklarz, energetyk. - Ale ¿adna praca nie hañbi, je¶li robi siê j± uczciwie i z sercem. Pewnego dnia, na podwórku, kiedy Henryk wyrzuca³ ¶mieci, podszed³ do niego, tak jak przed laty, mê¿czyzna. Nazywa³ siê Jerzy Gudejko i by³ szefem agencji aktorskiej. - Kiedy¶ wspólnie z ¿on± ogl±dali¶my dokument o dalszych losach aktorów, którzy grali w "Stawiam na Tolka Banana". W¶ród nich by³ oczywi¶cie Henryk Go³êbiewski. Wówczas ¿ona stwierdzi³a, ¿e warto by³oby mieæ go w agencji - mówi Gudejko. - Mieszka³ niedaleko nas, znali¶my jego s±siada. Po tygodniu spotka³em siê z Heniem i zapyta³em, czy nie chcia³by zagraæ w filmie. "Kto by nie chcia³" - odpowiedzia³. Bez ¿adnych w±tpliwo¶ci w³±czyli¶my jego nazwisko do katalogu aktorów zawodowych. - Pomy¶la³em, ¿e fajnie by³oby znowu co¶ w ¿yciu zmieniæ. Nie lubiê pozostawaæ zbyt d³ugo w jednym miejscu. A w filmie zawsze co¶ siê zmienia - t³umaczy Henryk. Dosta³ numer 162. Pierwsz± rol± po latach by³ ma³y epizod w "Bo¿ej podszewce" Izabeli Cywiñskiej. Od tamtej pory zacz±³ grywaæ epizody. W Teatrze Telewizji wcieli³ siê w brodatego ch³opa, w "Historiach mi³osnych" Jerzego Stuhra w taksówkarza na Dworcu Centralnym, w "D³ugu" Krzysztofa Krauzego w robotnika na budowie, w "Zem¶cie" Andrzeja Wajdy w murarza. - Znowu zamarzy³a mi siê du¿a rola, znowu pojawi³ siê apetyt na granie - przyznaje. - No i pozna³em Ediego. Rolê dosta³ w sposób klasyczny. Odby³ siê casting. Go³êbiewski by³ bezkonkurencyjny. - Okaza³o siê, ¿e Henryk jako jedyny z kandydatów potrafi nadaæ tej postaci literackiej pe³en wymiar, pe³ne cz³owieczeñstwo. W literê naszego scenariusza potrafi³ tchn±æ ¿ycie - mówi Piotr Trzaskalski. Podejrzanie grzeczne niemowlê Nie je¼dzi samochodem, bo go nie ma. Popularno¶æ go peszy. Nie za bardzo wie, jak du¿o powinien powiedzieæ o sobie dziennikarzom. Ufa ka¿demu i nie wierzy, ¿e kto¶ móg³by wyrz±dziæ mu jak±¶ krzywdê. Na wielk± rolê, rolê Ediego, czeka³ ponad 25 lat. Twierdzi, ¿e to dlatego, ¿e nie wiedzia³, w które drzwi zapukaæ. - Wtedy nie by³o ¿adnych agencji aktorskich, role dostawa³o siê w wyniku eliminacji albo czystych znajomo¶ci. Nie ma do nikogo pretensji, ¿e jego ¿ycie u³o¿y³o siê tak, jak siê u³o¿y³o. - Mo¿e po trochu to by³a moja wina, ¿e nie umia³em rozpychaæ siê ³okciami? - zastanawia siê. W filmie Edi i jego towarzysz niedoli - Jureczek - mieszkaj± w zrujnowanej ³ódzkiej fabryce. ¦pi± na zbudowanym ze starych skrzynek ³ó¿ku przykrytym burymi kocami. Rola j±kaj±cego siê Jureczka zosta³a dostrze¿ona na festiwalu w Gdyni, gdzie Jacek Braciak otrzyma³ nagrodê za rolê drugoplanow±. Razem stworzyli wspania³y duet. - Z Henrykiem pracowa³o siê zupe³nie normalnie. Tak jak pracuje siê z zawodowym aktorem. Jako m³odzieniec oczywi¶cie ogl±da³em "Podró¿ za jeden u¶miech" i bardzo lubi³em postaæ Poldka, podoba³y mi siê wówczas te¿ jego inne role. Choæ idolem moim nigdy nie by³ - mówi Jacek Braciak. - Na planie "Ediego" spêdzili¶my razem kilkana¶cie dni. Henryk jest niezwykle pogodnym cz³owiekiem, nieskomplikowanym, w najlepszym znaczeniu tego s³owa, i wra¿liwym. Zachowa³em o nim jak najlepsze zdanie. Jednak nie s±dzê, ¿e mogliby¶my stworzyæ sta³y aktorski duet, taki jak chocia¿by Maklakiewicz i Himilsbach. Najwiêkszy k³opot sprawi³o Henrykowi zajmowanie siê dzieckiem. - Wszyscy wokó³ ¿artowali, ¿e to na pewno moje, bo by³o podejrzanie grzeczne - opowiada. - Ale ba³em siê jak diabli, ¿e je upuszczê, albo nie tak podniosê jak trzeba. W scenie, kiedy Edi le¿y na pomo¶cie tu¿ nad jeziorem z niemowlêciem obok, nie widaæ jak bardzo Henryk denerwowa³ siê, czy dziecko nie wypadnie z becika do wody. Ale nie by³a to najtrudniejsza scena. - By³y dwie du¿o trudniejsze dla Heñka sceny. Pierwsza, gdy mia³ zagraæ "efekt okaleczenia". Strasznie siê ba³ tej sceny. Jak upa¶æ, jak zajêczeæ, by mia³o to w sobie tragediê - wspomina Piotr Trzaskalski. - I pokaza³ co¶ takiego, ¿e szczêka mi opad³a. Upad³ na pod³ogê i zapad³a martwa cisza. Ca³a ekipa oniemia³a. Druga scena mia³a miejsce pod prysznicem, gdzie musia³ zagraæ nago. Powiedzia³, ¿e zrobi³ to tylko dlatego, ¿e czuje, jakie to ma znaczenie dla filmu. Rzeczywi¶cie, czu³ to. W tych dwóch trudnych scenach Heniek pokaza³ nieprawdopodobn± klasê. W po³owie zdjêæ do Ediego, umar³a Mirka. Henryk bardzo to prze¿y³, ale, jak mówi, dobrze, ¿e nie by³ sam. Wokó³ niego wci±¿ siê co¶ dzia³o. Musia³ skupiæ siê na graniu, a nie na rozpaczaniu. Strata kobiety jego ¿ycia jeszcze bardziej wzbogaci³a Ediego. Nada³a mu melancholijny, czasem filozoficzny stosunek do ¿ycia. - By³o ciê¿ko, bardzo ciê¿ko, ale Mirka chcia³aby, ¿ebym skoñczy³ ten film. Nie mog³em siê wycofaæ, za du¿o ludzi patrzy³o na mnie. - Wiem, ¿e po ¶mierci swojej wieloletniej partnerki by³ bardzo twardy. Nie zerwa³ zdjêæ, gra³, by nie zwariowaæ - mówi Piotr Trzaskalski. - Teraz ma trudny czas: z jednej strony to czas sukcesu, a z drugiej - samotno¶ci. My¶lê jednak, ¿e Heniek sobie poradzi, bo to jest silny facet. Tak jak ma wyrze¼bione cia³o wysi³kiem fizycznym, tak samo mocny jest psychicznie. - Edi dostaje od ¿ycia po ty³ku, ale przyjmuje to z pokor±. Po przeczytaniu scenariusza mia³em u¶miech na twarzy i ³zy w oczach. To od Ediego nauczy³em siê pokory do ¿ycia. Tego, ¿e Wigilia mo¿e byæ ka¿dego dnia, je¶li tylko tego chcemy, ¿e warto spojrzeæ na siebie z boku i zrozumieæ, kim jestem. Cz³owiek powinien ¿yæ tak, ¿eby nie powodowaæ cierpienia u drugiego cz³owieka - opowiada Henryk. - Bo tak to ju¿ jest na tym ¶wiecie, ¿e nie jeste¶my na nim sami. Nie jest sztuk± dobrze sobie ¿yæ. Sztuk± jest ¿yæ z innymi. I wolniej, bez tempa, bez nerwów. Ja te¿ kiedy¶ taki by³em - w tempie, w biegu, ale trzeba zwolniæ, pomy¶leæ chwilkê i dopiero co¶ zrobiæ. Zasada Henryka brzmi wiêc: Jeszcze zd±¿ysz siê spó¼niæ. ¯ycie toczy siê dalej Po ¶mierci Mirki wróci³ na Mokotów, do schorowanego ojca. Znowu chodzi po zakupy, robi pranie i zarabia na utrzymanie domu jako parkingowy. Jego jedynym prawdziwym przyjacielem jest s³u¿bowy pies, który towarzyszy mu podczas zmiany. Mimo ¿e je¼dzi od premiery do premiery, gra pierwsze skrzypce na konferencjach prasowych i udziela wywiadów, to jego ¿ycie w zasadzie siê nie zmieni³o. - Z pracy nie bêdê rezygnowa³, bo wiadomo jak to jest - dzisiaj jest, a jutro jej nie ma. Nie mo¿na daæ siê zwariowaæ, a z czego¶ trzeba ¿yæ. Chcia³bym, ¿eby to by³o tylko z grania, ale na razie tak dobrze nie jest. Chêtnie zagra³by wiêcej ról komediowych, bo przecie¿ lepiej siê ¶miaæ ni¿ p³akaæ. Jesieni± bêdzie mo¿na go zobaczyæ w komedii "Krzy¿acy 2" Dariusza Gocza³a. Decyzjê o nominacji "Ediego" do Oscara przyj±³ spokojnie. - Cieszê siê, ale ja w tym filmie nie jestem sam. Niebawem i tak poleci za ocean. Polonia z Chicago zaprosi³a go na retrospektywê jego starych filmów. - Ten amerykañski prysznic na pewno dobrze Heniowi zrobi. Z drugiej strony trochê martwiê siê o niego, bo wiem, jaki jest wra¿liwy - mówi Piotr Trzaskalski. - P³acze na projekcji, siedzi rozdygotany w kinie, prze¿ywa ka¿d± scenê i nie mo¿e uwierzyæ, ¿e ludzie mu klaszcz±. I to na stoj±co. Po dwudziestu latach milczenia sta³ siê tak naprawdê najpopularniejsz± postaci± w polskim filmie. Nie ma w tym roku aktora, o którym pisa³oby siê czê¶ciej. Nawet o Marku Kondracie nie mówi siê tak czêsto, a przecie¿ to on zdoby³ nagrodê za pierwszoplanow± rolê na festiwalu w Gdyni. Na pewno Henryk bardzo mocno to prze¿y³. I prze¿ywa nadal. Kino nie powinno ju¿ o nim zapomnieæ. - Henryk znacznie siê wyró¿nia na tle innych aktorów: bije z niego ¶wie¿o¶æ, odwaga i niek³amana wra¿liwo¶æ - mówi Jerzy Gudejko. - Jest w nim du¿o ciep³a. Mogê zdradziæ, ¿e obecnie jeden powa¿ny re¿yser zastanawia siê nad du¿± rol± dla niego. Nie ma wygórowanych marzeñ. Chcia³by byæ zdrowy. Bo jak bêdzie zdrowie, to wszystko inne jako¶ siê u³o¿y. - Najgorzej to schorowanym byæ, bo wtedy trudniej ¿yæ i wiêcej pokory potrzeba. Tekst wykorzystany za zgod± redakcji Kulis (23.11.2002) |