Spis treĹci:
Informacje klasowe
Inne strony o I LO
Rekomendacje kulturalne
KanaĹ RSS
o kanale RSS
|
|
Kraków, 2 stycznia 2004 - Taco.
Lekcje w szkole dobiegły wreszcie końca, zasłużna radość spłynęła tedy na oblicza uczennic i uczniów.
Na polu szybko się ściemniało.
Termin spotkania klasowego zbliżał się nieubłaganie, dlatego złapaliśmy pierwszą z brzegu taksówkę i pojechaliśmy na miejsce spotkania.
Taksówkarz był rozmownym człowiekiem, a do tego miłośnikiem fantastyki. Zaczął nam opowiadać, jakieś trele morele, że jego taksówka to wehikuł czasu. Na co Aśka, nie tracąc rezonu, jak gdyby nigdy nic, zadysponowała: "Poprosimy kurs o 30 lat w przyszłość". Taksówkarz nic nie mówiąc pokręcił dużą, ebonitową gałką na desce rodzielczej, a później pociągnął za uchwyt na łańcuszku, jako żywo przypominający łańcuszek do spłuczki w szkolnej ubikacji, coś zachrobotało, zagulgotało i jak nie świśnie i zadudni. Jasno, ciemno, jasno, ciemno. I cisza, siedzimy sobie przy stoliku. Wojtka z lekka zamurowało.
Monika, mimo zachęt Aśki, przez dłuższą chwilę nie chciała otworzyć oczu.
Ale już po chwili wszystkim wróciły humory, gdy się okazało, że obsługa lokalu nie ma nic przeciw sprzedaniu nam, uczniom, piwa i innych trunków, Krzysiek im do końca nie dowierzał i kurczowo trzymał szklankę z piwem.
Po chwili przysiadła się do naszego stolika jakaś dziewczyna, która uparcie twierdziła, że jest dziewczyną Wojtka czy coś w tym rodzaju. Jako żywo tej akurat nikt z naszej klasy nie znał, opowiastkę, że jest nauczycielką w Nowodworku uznaliśmy za żart, bo przecież tych co nas uczą znamy. W dodatku dziewczyna zaczęła coś opowiadać o jakichś dzieciach i sytuacja zrobiła się niezręczna. Na szczęście w tym momencie przy stoliku pojawił się znienacka Misiek i powiedział: "Słuchajcie, ale heca, nie uwierzycie co mi się przydarzyło. Wsiadam sobie w Szwecji do taksówki, a taksówkarz pociągnął za taki łańcuszek, jak w kiblu, i nagle znalazłam się tutaj!"
Chórem odpowiedzieliśmy, że owszem, wierzymy jej. Powoli zaczął nam doskwierać głód. Gosia, stwierdziła, że skoro takie różne dziwne rzeczy się dzisiaj dzieją, to ona spróbuje wypowiedzieć kilka zaklęć i może wyczaruje jakieś jedzenie. Zamknęła oczy i zaczęła coś mruczeć pod nosem.
Nagle przerwała i zapytała: "A co chcecie zjeść dziewczyny?"
Miśkowi natychmiast zabłysły oczy: "Ja bym zjadła ślimaki!"
Ślmaki? Prosta sprawa do wyczarowania, usmiechnęła się Gosia, natomiast Agnieszka lekko się skrzywiła.
Nagle błysło i huknęło i na stole pojawiły się dwa talerze z czymś trudnym do opisania. Aśka z Krzyśkiem, z pewną taką nieśmiałością, obserwują pdejrzaną zawartość talerzy i usiłują, z bezpiecznej odległości, zidentyfikować wzrokiem co to może być.
W końcu Aśka proponuje: "Nie wiadomo co to jest dziewczyny, zróbmy sobie ostatnie wspólne zdjęcie zanim zaczniecie jeść, tylko niech wszyscy zrobią dobrą minę do tej ślimaczo-tajemniczej gry".
Gosia i Misiek zaczęły w końcu konsumpcję, uwinęły się szybko, w końcu siedem niezbyt spasionych ślimaczków to, dla dwóch głodnych uczennic, bułka z masłem. Nie da się ukryć, ślimaki nie miały żadnych szans. Triumf uczennic jest w pełni uzasadniony. Na stoliku widać naczynia po pomocniczych napojach, talerzyk leżał i leży, a na nim skromna nagroda pieniężna.
Po tak szczęśliwym zakończeniu konsumpcji, należało zrobić kolejne zbiorowe zdjęcie, radość z ocalenia była wielka i tym razem nikt nie zmuszał się do uśmiechu.
Czas było się zbierać, na polu już świtało, śnieg sypał obficie.
Stanęliśmy w przykładnej kolejce po taksówkę. Powoli śnieg nas zasypywał, ręce drętwiały z zimna, a nogi, zdawało się, że zapuszczają korzenie. Wehikuł czasu, który miał nas zawieźć z powrotem w czasy licealne nie przyjeżdżał. A my czekamy i czekamy.
Jak widać, atrakcje na spotkaniach są zaiste niespotykane. Nie są to czcze przechwałki.
Koleżanki i Koledzy. Następne spotkanie już 6 lutego. Przybywajcie LICZNIE A GROMADNIE.
(08.01.2004)
Mariusz
|