Spis treści:
Informacje klasowe
Inne strony o I LO
Rekomendacje kulturalne
Kanał RSS
o kanale RSS
|
|
Czorsztyn-Niedzica, 24-26 wrze¶nia 2004.
Tym razem pojechali¶my do Niedzicy nie jak drzewiej bywa³o latem, ale jesieni±. Marzy³a nam siê z³ota polska jesieñ, sucho, ciep³o, z³ote, szeleszcz±ce li¶cie pod nogami. Oj naiwni!
Po pierwsze, okaza³o siê, ¿e z t± Niedzic± to zwyczajna wypucha.
Fifina za³atwi³ nam nocleg w Czorsztynie. Co gorsza, my naiwni s±dzili¶my, ¿e bêdzie to hotel kategorii lux, sauna, basen, kasyno, no taki minimalny standard. A okaza³o siê, ¿e Fifina wpu¶ci³ nas w jakie¶ hinduskie slumsy! W slumsach jak to w slumsach, ogrzewania nie ma, bo biedoty i tak na to nie staæ. A poniewa¿ z³ota polska jesieñ nie chcia³a w tych dniach byæ "ciep³a", to w naszych "pokojach" temperatura wynosi³a jakie¶ 5 stopni. Na plus trzeba jednak obs³udze zapisaæ, ¿e by³o to plus piêæ stopni.
Patrz±c na to z drugiej strony, standard i wyposa¿enie pokoi przypomina³o jako ¿ywo typowe domy wczasowe FWP z lat siedemdziesi±tych, co wprowadzi³o nas od razu w nastrój nostalgii i wspomnieñ.
Tu widzimy wygl±d salonu, w którym odbywa³y siê okoliczno¶ciowe imprezy, widaæ siermiê¿ne prycze przykryte kocykami a la "pó¼ny Gomu³ka", praktyczna, pojemna szafa od pod³ogi do sufitu, klasyczne, drewniane krzes³a, stolik przykryty cerat±, w oknach nylonowe firanki i ¿ó³te zas³ony, bardzo przydatne do wycierania r±k.
Przy u¿yciu p³ynów wspomagaj±cych, starali¶my siê spotêgowaæ wspomniane powy¿ej procesy wspominkowo-nostalgiczne, co chyba siê udawa³o, s±dz±c po zadowolonych minach uczniów. Co prawda niektórzy uczniowie mieli pewne problemy z zachowaniem pionu,
inni b³±dzili my¶lami w innej czasoprzestrzeni,
ale to w niczym nie os³abia³o tempa wznoszenia wytwornych, kryszta³owych kieliszków,
a byli i tacy, co trzymali fason od pocz±tku do koñca.
Rozmowy prowadzone by³y na tematy tak ró¿ne, ¿e ich lista mog³aby zape³niæ niejeden serwer internetowy. Warto jednak wspomnieæ o ciekawej hipotezie, któr± na gor±co zaprezentowa³a A¶ka, a która dotyczy³a cudów. Otó¿ cuda, to zdarzenia, których wyst±pienie jest niezwykle ma³o prawdopodobne ot choæby jeden do miliarda. Ale skoro na ziemi ¿yje oko³o 6 miliardów ludzi, to zgodnie z rachunkiem prawdopodobieñstwa, nawet zdarzenie o tak ma³ym prawdopodobieñstwie powinno siê przytrafiæ sze¶ciu ludziom na ziemi! Niebawem mieli¶my siê przekonaæ jak prorocze to by³y s³owa.
Ranek by³ ciê¿ki i ch³odny. Ciê¿kie g³owy i zimne pokoje, a szczególnie ³azienki, w których pasowa³o wzi±æ prysznic. Zimny prysznic wydatnie zmniejszy³ jednak ciê¿ar g³ów. Po wyj¶ciu na pole, okaza³o siê, ¿e na polu jest cieplej ni¿ w naszym luksusowym pensjonacie! To jeszcze jedna z miejscowych anomalii pogodowych, inwersja temperatury czy jako¶ tak. Mogli¶my te¿ nareszcie obejrzeæ Kingê w ca³ej okaza³o¶ci.
Typowe nowoczesne budownictwo, szk³o, aluminium, wykwintna, hebanowa stolarka okienna, niebanalne rozwi±zania architektoniczne, g³adka jak stó³ droga dojazdowa. Tymczasem dojechali ju¿ kolejni uczniowie i zdecydowali¶my siê na krótki rekonesans po okolicy.
Zajêci rozmow± ani siê spostrzegli¶my, jak dotarli¶my do przystani gondolowej. Przez moment zastanawiali¶my siê, czy nie doszli¶my do Wenecji, ale nazwa nadp³ywaj±cej gondoli nie pozostawia³a w±tpliwo¶ci.
Zajêli¶my miejsca w gondoli i sympatyczny gondolier da³ gazu.
A¶ki wygl±daj± ca³kiem niewinnie, ale chyba ju¿ tutaj zaczê³y obmy¶laæ swój szatañski plan.
Janusz lekko drzemie, nawet nie przeczuwa, jakie okropieñstwa go wkrótce spotkaj±.
Szczê¶liwie dobili¶my do sta³ego l±du, sprawdzili¶my od razu czy zamek stoi na swoim miejscu.
Sta³ i udawa³, ¿e o niczym nie wie. Jeszcze krótka inspekcja dolnego zbiornika.
Wydaje siê, ¿e wszystko jest w porz±dku i Fifina dobrze dba o zaporê. A oto ostatnie zdjêcie naszej grupy tu¿ przed tragicznymi wydarzeniami.
W tym momencie dziewczyny zaproponowa³y, ¿eby nie wracaæ gondol± ale zrobiæ sobie "krótki spacerek" i wróciæ na nogach. Wykorzysta³y moja chwilow± nieobecno¶æ i uda³o im siê uzyskaæ wiêkszo¶æ dla tej propozycji. Gdy do³±czy³em z powrotem do grupy by³o ju¿ po ptokach. Reasumpcja g³osowania nie przesz³a. Przed nami majaczy³ majestatyczne pierwszy z gargantuicznych pagórów.
Jeszcze ostatni rzut oka na gondolkê,
p³yn±c± spokojnie po bezkresnym jeziorze w kierunku Niedzicy, ¿al ¶cisn±³ serce za oddalaj±c± siê szans± na bezpieczny, spokojny, i nie mêcz±cy powrót, jeszcze po¶ladki zatêskni³y przez moment za wygodnymi, drewnianymi ³aweczkami gondolki i zaczê³a siê pierwsza stroma wyrypa pod gigantyczny szczyt. A w górach nie ma zmi³uj siê, ledwie wyjdziesz trochê do góry, a ju¿ czeka kolejna ostra wyrypa, tym razem w dó³.
Tu dobrze widaæ jak wysoko wyszli¶my, regularny las zosta³ nisko w dole, a my wspiêli¶my siê chyba na poziom kosodrzewiny, co prawda podobno kosodrzewina nie jest a¿ tak czerwona, ale nie takie lokalne anomalie przyrodnicze siê widywa³o. Tu jeszcze Janusz zgrywa chojraka i idzie na czele. Ale ju¿ za moment na czo³o grupy wysforowa³y siê obie A¶ki, pomys³odawczynie tego górskiego wyczynu.
Widaæ jak trawersujemy strome zbocze, w napiêciu, czy przypadkiem nie podetniemy trawiastej lawiny. Im dalej tym by³o jeszcze gorzej. Zacz±³ siê gêsty las, wilgotne, omsza³e kamienie, po których st±pali¶my, czyha³y tylko na jaki¶ nasz b³±d, by zepchn±æ nas w nieskoñczon± otch³añ. Wystaj±ce korzenie tylko czeka³y, by takiemu zsuwaj±cemu siê po zboczu nieszczê¶nikowi zrobiæ darmowy face lifting. I tak szli¶my, góra, dó³, góra, dó³, las gêstnia³, nikt ju¿ nie wiedzia³ gdzie jeste¶my. Zaczyna³o siê ¶ciemniaæ, wilcy wyli z g³odu w pobli¿u, ¿mije sycza³y pod nogami.
I nagle sta³ siê cud. Zgodnie z teori± A¶ki z poprzedniego wieczoru, to by³o w³a¶ciwie niemo¿liwe, prawdopodobieñstwo góra jeden do miliarda. Oto wyszli¶my na le¶n± przecinkê, przez któr± bieg³a zapomniana, b³otnista droga, pewnie od stu lat nikt têdy nie przeje¿d¿a³. I nagle objawi³ siê bus, kierowca zamacha³ do nas, zatrzyma³ siê i zapyta³ czy nas nie podwie¼æ! Moment zastanowienia czy to nie jaka¶ pu³apka, ale jednak wskoczyli¶my do ¶rodka. A przecie¿ mog³a to byæ ostatnia podró¿ w naszym ¿yciu. Na szczê¶cie kierowca wysadzi³ nas ca³ych i zdrowych na rozstajach dróg.
Po krótkiej analizie omszenia okolicznych kamieni i drzew, uda³o nam siê wyznaczyæ odpowiedni azymut. Jaka¿ by³a nasza rado¶æ, gdy naszym ledwo ju¿ widz±cym oczom ukaza³a siê mapa Czorsztyna. Z trudem siê do niej doczo³gali¶my i wyznaczyli¶my kolejny azymut, na Kingê.
Po chwili Kinga by³a zdobyta. Zjedli¶my obiad i udali¶my siê do salonu imprezowego, aby przywróciæ naszym organizmom zachwian± równowagê izotoniczn±, przywrócili¶my w szczególno¶ci drastycznie zachwian± równowagê procentow±.
Tu dok³adnie widaæ jak z³o¿ony jest to proces. Fifina ju¿ osi±gn±³ równowagê izotoniczn±, tak zwany izob³ogostan, Dudu¶ robi dobr± minê do z³ej gry, bo jako kierowca by³ ca³kowicie równowagi procentowej pozbawiony, z kolei A¶ka musia³a mieæ wiêcej czasu na przywrócenie równowagi, przez d³u¿sz± czê¶æ trasy narzuca³a mordercze tempo, st±d grymas niezadowolenia, ¿e jeszcze chwilê na izob³ogostan trzeba bêdzie czekaæ. Z kolei Wojtek
wci±¿ nie mo¿e uwierzyæ w cud z busem jaki nam siê przydarzy³. Dalej uwa¿a, ¿e to niemo¿liwe. A tymczasem obs³uga kelnerska ju¿ nam przygotowa³a okoliczno¶ciowe ognisko. Nie namy¶laj±c siê wiele zabrali¶my nasze zapasy napojów izotonicznych i poszli¶my dochodziæ do siebie w cieple ogniska.
A tam czeka³y na nas ró¿ne miejscowe frykasy, kie³baski, boczusie, sa³atki i chlebusie. No i ró¿ne napoje, wnoszone szklankami.
Fifina zorganizowa³ nawet miejscowego bajarza, Hindusa, coby zabawia³ nas rozmow± i góralskimi dowcipami.
Gdy Hidusowi skoñczy³y siê dowcipy, a nam kie³baski i boczusie, wrócili¶my do salonu imprezowego, gdzie przy suto zastawionych sto³ach kontynuowali¶my rozmowy i wspominki.
Fifina, siedzia³ z tajemnicz± min± i co rusz uchyla³ r±bka tajemnicy, o przesz³o¶ci licealnej tego i owej, o których zmilczê, bo nasze ¿ony i mê¿owie mogliby siê skonfundowaæ przesz³o¶ci± niejednego ucznia naszej klasy.
Niedzielny ranek by³ zno¶niejszy ni¿ poprzedni, gdy¿ temperatura skoczy³a chyba do siedmiu stopni. Po zjedzeniu ¶niadania, poszli¶my na kolejn± górsk±, wyprawê. Po drodze zaszli¶my do okaza³ej bacówki. Wewn±trz oprócz bacy i dwóch juhasów, siedzia³a chyba jaka¶ komisja unijna do spraw oscypków, dla niepoznaki przebrana za tubylców, a dla jeszcze wiêkszej niepoznaki æmi³a jakie¶ tanie, ¶mierdz±ce papierosy. Có¿ praca unijnego komisarza nie jest ³atwa ni przyjemna.
Wojtek natychmiast zacz±³ niespokojnie kr±¿yæ dooko³a bacówki, sprawdzaj±c czy jego gustowny fartuch do dojenia krów, który niedawno opisywa³em, móg³by siê tu do czego¶ przydaæ. W koñcu zdecydowa³ siê wej¶æ do ¶rodka i zapytaæ czy dla niego i jego fartucha nie znalaz³oby siê jakie¶ zajêcie. Wyszed³ po dwudziestu minutach, ju¿ po rozmowie kwalifikacyjnej.
Niestety widoczne tam wiadra i bañki, które Wojtek w ramach weryfikacji kompetencji szorowa³, nie spe³nia³y norm UE, co stwierdzili tajni komisarze i Wojtka nie zatrudniono na stanowisku starszego ¿êtycowego. Próbowa³ jeszcze startowaæ na stanowisko "podinspektora kontroli wstêpu na teren bacówki", bo poprzedni w³a¶nie przechodzi na emeryturê.
Okaza³o siê, ¿e stró¿ówka jest jak dla Wojtka nieco przyciasna, a ju¿ na pewno nie da siê tam siedzieæ w fartuchu. Natomiast drugi z inspektorów, dysponuj±cy wiêksz± stró¿ówk±, swoj± wynios³± postaw± da³ do zrozumienia, ¿e nie da siê ³atwo wygry¼æ.
Pó¼niej próbowa³a A¶ka, startow³a oczywi¶cie na stanowisko m³odszej bundzowej. Niestety nie znany jest przebieg rozmowy kwalifikacyjnej, na zewn±trz s³ychaæ by³o jakby odg³osy taplania w ki¶lu czy innej ma¶lance. W ka¿dym razie kandydatka wygl±da po rozmowie na zadowolon± z jej przebiegu.
A i górale oraz komisarze w ¶rodku cha³upy æmili po rozmowie papieroski z b³ogim wyrazem ostro ciosanych twarzy. Podobno gadali o potrzebie dostarczenia listu referencyjnego od Jego Magnificencji Rektora.
Po zaopatrzeniu siê w po¿ywienie, oscypki i bundz, udali¶my siê w dalsz± drogê. Nudno by³o jak fix, jak to w górach, tylko ³±ki, góry w oddali i zachmurzone niebo.
Mimo to, jako do¶wiadczeni wspinacze, bez wiêkszego trudu zdobyli¶my jeden z najtrudniejszych w okolicy do zdobycia szczytów, Majerz 689 m n.p.m. Rado¶æ wspinaczy jest w pe³ni uzasadniona
Poniewa¿ zanosi³o siê na deszcz, Fifina wpad³ na pomys³, ¿e przytroczy sobie na szelkach drewniany daszek ochronny, tu widzimy go w trakcie przymiarki, drogowskazy mia³yby nam u³atwiaæ poruszanie siê w nieznanym terenie.
Co dobre to siê szybko koñczy, po zej¶ciu do Czorsztyna, pozosta³o tylko spakowaæ siê, ui¶ciæ op³atê za pobyt w luksusowych warunkach, no i jazda z powrotem.
Za rok spotykamy siê znowu, nowe atrakcje, nowe wyzwania, kolejne niespodzianki. A byæ mo¿e w zimie wybierzemy siê do Niedzicy na narty i grzane piwo.
Komplet zdjêæ z Niedzicy mo¿na znale¼æ tutaj.
Mariusz
(04.10.2004)
|