Władca Pierścieni, część I. Drużyna Pierścienia

Bardzo dobry film choć nie tak rewelacyjny jak można się było spodziewać i jak mówią pierwsze, wręcz entuzjastyczne recenzje. Do głównych zalet należy zaliczyć dość wierne trzymanie się powieści i przepiękne sceny krajobrazowe - film kręcono w Nowej Zelandii. Wydaje mi się, że reżyserowi udało się dość wiernie odtworzyć świat wymyślony przez Tolkiena, zarówno jak chodzi o wygląd poszczególnych krain i światów jaki i postaci. To jest prawdziwy świat fantasy, te góry, ogromne posągi, mroczne podziemia, elfy, hobity, krasnoludy itd.
Odważnym posunięciem było obsadzenie w głównych rolach mniej znanych aktorów. Dzieki temu grane przez nich postaci zyskują na świeżości i oryginalności bo nie przypominają nam wcześniejszych ról tych aktorów. Aktorów dobrze dobrano do ról, latwo ich odróżnić od siebie (z dwoma wyjątkami) i graja całkiem nieźle, inna sprawa, że większość postaci nie odznacza się wybitną głębią psychologiczną. Reżyser Peter Jackson również nie jest zbyt znany, nie wiem dlaczego tak kosztowną superprodukcje powierzono właśnie jemu? Przepych inscenizacyjny jest niespotykany, scenografia, stroje, charakteryzacja, rozmach scen batalistycznych - wszystko to na bardzo wysokim poziomie. Efekty specjalne są obecne przez większą część filmu.
Co wobec tego jest nie tak jak powinno być? Film jest bardzo długi, trwa 3 godziny i mniej więcej od połowy zaczął mnie trochę nużyć. Dlaczego? Odnoszę wrażenie, że reżyserowi brakuje jeszcze doświadczenia jak budować dramaturgie w filmie. Dlatego obserwujemy tylko dość proste środki reżyserskie, na przemian ucieczka, stan zagrożenia, walka itd. Owszem Jackson jest sprawnym rzemieślnikiem ale nic ponad to. Brak mi w tym filmie czegoś co wyróżnia tego gościa, o czym można byłoby powiedzieć, że TO zobaczyłem pierwszy raz właśnie w jego filmie. On nie ma nic do powiedzenia od siebie, jeśli zobaczę jakiś jego kolejny film to trudno mi będzie stwierdzić, że robił go ten sam facet (oczywiście nie mówię o następnych częściach Władcy Pierścieni bo o nich już wiadomo kto je robi :)
Kiepska jest także muzyka, głośna i pompatyczna w chwilach walki lub zagrożenia, w pozostalych chwilach albo jest niepotrzebna bo powinna być cisza albo brakuje jej odpowiedniej dozy baśniowości. Często nie pasuje do tego co oglądamy i ogólnie bardzo prosta, żeby nie powiedzieć prymitywna. Co gorsza chwilami przypomina muzykę z "Titanica". Nominacja do Oskara to moim zdaniem gruba pomyłka.
Efekty specjalne zrobione na wysokim poziomie ale jak i cała reszta, rzemieślniczo a nie artystycznie. Niestety wydaje się, że przy efektach specjalnych coraz częściej dochodzą do głosu "perfekcjoniści", dla których ważniejszy jest reendering, cienie i dopasowanie imidżów co do piksela niż efekt artystyczny. Podobne efekty widzieliśmy już w Gwiezdnych Wojnach, Legendzie, Niekończącej się opowieści, Willow a niektóre sceny batalistyczne żywcem wyjete są z Gladiatora. No może jedynie chwile gdy Frogo zakłada pierścień to coś nowego.
Film jest tak zrobiony aby nie trzeba było przy nim myśleć, obraz nie pozostawia żadnej furtki dla naszej wyobraźni, wszystko jest pokazane ze szczegółami, niczego nie musimy sobie dopowiadać. Wizja świata Tolkienowskiego wydaje mi się zgodna ze "statystycznie przeciętną" wizją tego świata u jego czytelników, w tych wszystkich baśniowych kajobrazach czy stworach właściwie nie ma nic co mogło by nas zaskoczyć bo mniej więcej tak je sobie każdy wyobrażał (najciekawiej chyba pokazano podziemny świat Morii).
Podobnie jak chodzi o kolejne sceny. Na początku zostajemy uraczeni kilkuminutową objaśniającą opowiastką, tak abysmy wiedzieli o co chodzi. Później co chwilę padają teksty w stylu "Ja jestem Józek, jestem Królem, tych tutaj Elfów" albo "To jest brama do piekła, musimy mieć klucz aby ją otworzyć. Klucz jest u Franka". Ta dosłowność jest denerwująca, szczególnie w filmie który ma oddziaływać na wyobraźnię. Może dlatego zaraz po wyjściu z kina właściwie nie myślałem już o tym filmie, nie było nad czym się zastanawiać, nie przeżywałem go?
Mimo tych uwag nie mam jednak wątpliwości, że film wart jest obejrzenia, jest zrobiony na dobrym poziomie i można go (prawie) każdemu polecić.
(17.02.2002)