Moulin Rouge

Musical ale nietypowy. Fabuła jest dość prosta, teatrzyk wodewilowy szuka sponsora dla swojego nowego przedstawienia, główną rolę ma grać kurtyzana, klasycznymi metodami ma przekonać sponsora do finansowania przedstawienia ale jednocześnie zakochuje się z wzajemnością w biednym poecie. Musical jest jednym z niewielu gatunków, których nie lubię. Do tej pory podobały mi się chyba tylko dwa: Kabaret i Cały ten zgiełk. No i oczywiście pojedyńcze sceny np. z Deszczowej piosenki.
Choć akcja rozgrywa się w połowie XIX wieku w Paryżu to jest to tylko pretekst do osadzenia fabuły. Moulin Rouge czerpie pełnymi garściami z historii kina, musicalu i piosenki. Głowna bohaterka (doskonała Nicole Kidman) w kolejnych scenach nawiązuje do róznych znanych postaci jak Marlena Dietrich, Rita Hayworth, Marilin Monroe, Madonna. Wpleciono piosenki wykonawców z różnych czasów takich jak The Beatles, Police, Queen, TReX, Nirvana. Są też melodie, piosenki czy sceny z innych filmów np. z Titanica. Także tańce pochodzą z różnych epok i kręgów kulturowych. Można się świetnie bawić zgadując skąd znamy tą melodię, tą scenę czy ten ruch.
Tempo i dynamika scen jest przez większą część filmu ogromna. Zdjęcia niezwykle dynamiczne, feria barw i ruchu scenicznego, trikowe sposoby filmowania, szybki montaż. Do tego świetne efekty dźwiękowe.
Całość jednak momentami balansuje na granicy kiczu, czasami otwarcie kicz wykorzystuje. Zawsze też pozostaje niepewność na ile korzystanie z cudzych pomysłów jest parodią czy pastiszem a na ile wynika z braku własnej inwencji, ja nie mam wątpliwości jak było w Moulin Rouge ale zdania mogą być różne.
Jak wspomniałem nie lubię musicalu ale ten film autentycznie "pochłaniałem".
(11.11.2001)