Uzupełnienie do relacji z komersu.
Opisaną przez "Miśka" hecę z "młotem" pamiętam doskonale, bo huczało o niej w całej szkole jeszcze długo po komersie.
Dyrektor Zwolski faktycznie zareagował wtedy bardzo nerwowo, ale miało to dodatkową przyczynę, o której warto w tym momencie wspomnieć.
Otóż w naszym gronie pedagogicznym była grupa osób, która "kopała" pod "Żarówą" (przypominam, że tak dyr. Zwolskiego
ochrzcili uczniowie z racji wysokiego czoła... do kołnierzyka) ile mogła.
Mówiło się głośno o ambicjach polonisty Józefa Bąka (a także o jego kontaktach z SB) oraz intrygach nauczycielki biologii
Barbary(?) Koreckiej. Innych nazwisk nie pamiętam, co nie znaczy, że ich nie było.
Pod koniec naszej IV-tej klasy stało się jasne, że dyr. Zwolski już się nie obroni i będzie musiał odejść.
O ile pamiętam dostał tzw. "kopa w górę" i przeniesiono go do kuratorium na wizytatora.
Tym niemniej musiał być nieźle wykończony psychicznie po tych przepychankach, co miało - moim zdaniem - wpływ na jego reakcje.
Mógł też bać się o ewentualne konsekwencje, jakie dla uczniów i szkoły mogła wywołać demonstracja, w której ktoś mógł
dopatrywać się akcentów politycznych.
Nasza (tj. uczniów i to jak sądzę wszystkich) opinia na temat okoliczności odejścia Dyrektora
Zwolskiego została mocno zaakcentowana podczas uroczystości oficjalnego pożegnania klas IV-tych,
która miała miejsce chyba już po osławionym komersie.
Tak zwaną część artystyczną tej imprezy przygotowywał prof. Jastrzębski, a z naszej klasy brali w niej udział
(jak pamiętam) Marian Mikołajski i ja. Uzgodniliśmy po cichu z "Griszą", że już po zakończeniu części oficjalnej,
gdy aktorzy będą schodzić ze sceny a uczestnicy zbierać się do wyjścia ktoś spośród siedzących na sali maturzystów
"spontanicznie" wyskoczy na scenę, zabierze głos, podziękuje Dyrektorowi Zwolskiemu i pożegna go od nas wszystkich.
Z propozycją tego wystąpienia zwróciliśmy się do Wojtka Wojtasiewicza, który skwapliwie ją przyjął a następnie perfekcyjnie zrealizował.
Nie wiem, czy jest gdzieś tekst jego przemowy; ja zapamiętałem z niej takie - skierowane do "Żarówy - słowa:
Pan nas po prostu potrafił prawdziwie kochać! i łzy w oczach Dyrektora, który ewidentnie się czegoś takiego nie spodziewał.
Ciąg dalszy tej historii miał miejsce kilka dni później.
Choć było już dawno po maturach to jednak snuliśmy się wtedy wszyscy "sentymentalnie" po szkole udając,
że załatwiamy jakieś mniej lub bardziej istotne sprawy. No i przy okazji takiej wizyty napatoczyłem się na pierwszym piętrze,
pod pokojem nauczycielskim, na dyr. Zwolskiego. Wywiązał się wówczas między nami dialog takiej - mniej więcej - treści:
[D]yrektor [Z]wolski: Andrzej, kto to wymyślił?
[J]a: Co?
[DZ]: Nie wygłupiaj się! No, tego Wojtasiewicza!
[J]: A musi Pan to wiedzieć?
[DZ]: Nie, ale jeśli "Grisza" maczał w tym palce to na miłość boską nie mówcie o tym nikomu, bo go tu zjedzą!
[J]: Nie maczał! To była nasza prywatna inicjatywa!
[DZ]: To powiedz Wojtasiewiczowi, że chciałbym mieć ten tekst.
Nie jestem pewien czy Wojtek tekst swojego wystąpienia dyr. Zwolskiemu dostarczył, ale wydaje mi się, że tak.
Natomiast, co do prof. Jastrzębskiego niestety obawy "Żarówy" miały się sprawdzić z tym, że szkolne swołocze
dopadły "Griszę" dopiero w stanie wojennym, po kolejnej zmianie dyrekcji.
Przyszła do nas wtedy na dyrektora z II LO wyjątkowa gnida (tam był zdaje się urodzaj na takich,
od dyrektora - osławionego Gula - zaczynając), polonista, niejaki Weis-Brzezina (w szkole zarobił
na wiele mówiącą ksywkę "Auschwitz"). Nie znam szczegółów sprawy, ale o ile wiem to wylądował ostatecznie
prof. Jastrzębski na leczeniu psychiatrycznym i chyba już nigdy nie wrócił do formy sprzed 1981 r.
Nie przypominam sobie natomiast wspomnianego przez Marzenę epizodu z "nielegalnym" umieszczeniem zdjęcia
dyr. Zwolskiego w szkolnej gablocie, choć w kontekście opisanych przez mnie powyżej wydarzeń nie jest on nieprawdopodobny.
Ale tu albo moja pamięć zawodzi, albo "Misiek" robił tę akcję z kimś innym.
Każdemu według jego zasług! - a w tym przypadku nie bardzo się poczuwam... po prostu nie pamiętam!
Andrzej
(09.09.2008)
Podziękowania dla Andrzeja za szczegółowy opis. Mariusz
Tekst wystąpienia Wojtka.
Okazało się, że Wojtek, mimo kilku przeprowadzek, zachował do dzisiaj tekst owego historycznego wystąpienia.
Tekst napisał Wojtek z pomocą swojej mamy. Przed wystąpieniem skonsultował jego treść z Griszą, który nie miał żadnych zastrzeżeń, tak,
że tekst został wygłoszony dokładnie w takiej postaci jak został napisany.
(12.02.2009)
Podziękowania dla Wojtka za przechowanie i odnalezienie tekstu wystąpienia. Mariusz